Koniec lenistwa. Ruszamy w drogę. Poprzedniego dnia sprawdziliśmy autobusy do Ouarzazate (Warzazat) i poźnym porankiem wyruszyliśmy na dworzec autobusowy zaraz za murami medyny przy bramie Doukkala. Na dworcu wszyscy chcą Ci sprzedac bilet. Nieważne dokąd, ważne żebyś kupił. Ulegliśmy namowom jednego naganiacza i kupiliśmy bilet bez sprawdzania środka lokomocji. Wychodzimy z dworca na parking do naszego autobusu i mamy niezły folklor. Tylko kur i gęsi brakowało w środku. Ja się nie zrażam, w końcu ma byc swojsko a nie tak turystycznie.
Trasę przez masyw Toubkala (Tizi N'Tichka) już raz pokonywaliśmy, ale było to w nocy więc tym razem cieszyliśmy się, że podróż wypadła w dzień. Niestety zaraz po wyjeździe, im bliżej gór tym pogoda stawała się coraz gorsza. Niebo zachmurzone i deszcz. Trudno, nie można miec wszystkiego, tzn dobrych zdjęc z trasy. Droga jest naprawdę bardzo malownicza, kręta i stroma. Wspina się na wysokośc 2260 m.n.p.m. Dla szukających mocnych wrażeń proponuję udac się w trasę w kierunku Taroudannt przez przełęcz Tizi N'Test. Nie biegnie ona tak wysoko nad poziomem morza jak Tizi N'Tichka ale widoki są również cudowne a przejazd tą trasą dostarcza jeszcze więcej adrenaliny. Nasz wóz nie spisywał się wcale najgorzej i w drodze pod górkę z łatwością wyprzedzał rowerzystów.Gdzieś w połowie przejazdu przez przełęcz kierowca zatrzymuje autobus na postoju na posiłek. Okazało się, że nie jesteśmy jedynymi obcokrajowcami w tym lokalnym busie. Poza nami podróżowała jeszcze para z Hiszpanii. Mieli podobny plan do naszego - wyskoczyc z autobusu przed Ouarzazate, na rozwidleniu dróg do Ait Benhaddou. Oni wysiedli, my pojechaliśmy dalej. Było już dośc późno, zapadał zmrok i stwierdziliśmy, że wygodniej będzie znaleźc nocleg w Warzazat i udac się tam kolejnego dnia. Ponadto z miejsca gdzie rozwidlają się drogi jest jeszcze parę kilometrów do Ait Benhaddou a nie byliśmy do końca pewni, czy znajdziemy jakiś transport.
Przyjeżdżamy na lokalny dworzec autobusowy w Ouarzazate wczesnym wieczorem. Niestety dworzec jest położony około 2 kilometry od centrum miasta. Stało tam dwóch miejscowych, którzy oczywiście zaproponowali, że nas doprowadzą do hotelu. Byliśmy niesilni i poddaliśmy się. Nie była to wcale zła decyzja. Hotel całkiem przyzwoity. Był to hotel la Gazelle położony około 1 kilometra na wschód od centrum miasta. Ceny w hotelu w porównaniu do Marakeszu nawet bardzo przyzwoite. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że jeden z tych osobników, którzy nas prowadzą, organizuje wycieczki przez wąwozy Todra i Dades do Erg Chebbi. Jakoś chyba wiek już nie ten, stajemy się bardziej wygodni i umówiliśmy się na taką wycieczkę, zastrzegając, że musimy zobaczy jeszcze nasz pierwotny cel wyprawy w tym kierunku, czyli Ait Benhaddou.
Wieczorem mała kolacyjka w miejscowej knajpie, całkiem przyjemnej. Ludzi prawie brak na ulicach. Posprawdzaliśmy ceny podobnych wycieczek jak ta na którą się zdecydowaliśmy w innych agencjach turystycznych. Zbliżone. Wycieczka rozpoczynała się następnego dnia więc nie mieliśmy czasu nawet rozejrzec się po Warzazat.