Dzisiejszy dzień zapakowany atrakcjami do granic możliwości. Poranna pobudka i wycieczka po okolicy. Ja w tym czasie chrapałem w łóżku. Wyjazd i zwiedzanie wąwozu Todra i dalsza droga w kierunku wydmy Chebbi. Przejażdżka na kamelach do naszego noclegu pod namiotem na pustyni. Zdecydowanie nie pasuje mi taki sposób zwiedzania, ale cóż skoro już się zdecydowaliśmy trzeba brnąc dalej. Poranna wycieczka podobno była bardzo udana choc czasami też niebezpieczna. Po pożywnym śniadaniu i kawce na tarasie w hotelu z widokiem na nadzwyczajnie wyrzeźbione okoliczne góry wpakowaliśmy się do naszego mercedesa w drogę do wąwozu Todra. Rzeka Todra wyrzeźbiła ogromny kanion którego najbardziej malownicze są ostatnie 2 kilometry. Przesmyk pomiędzy dwoma pionowymi ścianami zwęża się w tym miejscu do zaledwie 10 metrów. Światło słoneczne wpada do środka tylko przez bardzo krótki odcinek dnia i jako że mieliśmy październik było dośc zimno. Zmiany temperatur tego dnia były dośc duże. Około 10 stopni w górach, poza górami temperatura dochodziła do 30 stopni. Pan "szybko, szybko" działał nam już dośc mocno na nerwy. W dalszej drodze w kierunku pustyni mała awaria. Złapaliśmy gumę, a nasz kierowca oczywiście nie byl wyposażony w coś takiego jak koło zapasowe. Dojechaliśmy do najbliższej wioski i tam znalazł się zamiennik. To nieco wydłużyło naszą podróż na pustynię i dojechaliśmy tam już po zachodzie słońca. Około 90 minut jazdy na wielbłądzie i dotarliśmy do naszego 'hotelu' na pustyni. Towarzystwo które z nami wybrało się na wycieczkę na pustynie okazało się bardzo ciekawe. Po dośc długiej imprezie wieczornej przy ognisku w końcu położyliśmy się na i pod kocykami w namiocie. Było zimno.